przez Kammaj1 » Śr cze 13 2007, 10:28
Witam,
jak zwykle widzę, że temat porodów i subiektywnych odczuć budzi wśrod pań wiele emocji. A przecież wszystkim przyszłym mamom zależy tylko na jednym, żeby zobaczyć zdrowe, upragnione dzieciątko.
Powiem o moim porodzie, ktory odbył się w Skwierzynie w 2006 w styczniu. Wybór szpitala podyktowany był tym, że lekarzem prowadzącym był wówczas (i teraz także jest) dr Sławomir Sroka. Jest ordynatorem tego szpitala. I zapewniał, że przy porodzie będzie. W sumie gdyby nie to, że miałam poród wywoływany i akurat trafiło na dzień kiedy on miał dyżur, to pewnie przy porodzie musiałabym się zadowolić obecnością innego lekarza, bo przecież ordynator specjalnie nie pędziłby z Gorzowa, bo akurat jego pacjenta rodzi.
Zacznę od +
- niestety, nie mogę tego powiedzieć o wszystkich pielęgniarkach, ale większość jest ok, najwspanialsze na oddziale były jednak panie "starszej kadry" - jedna p. Waśko, drugiej nazwiska niestety nie pamiętam (blondynka ;)
- porodówka wyposażona w nowe łóżko dostosowane do różnych faz porodu, worek sako, piłka - bardzo przydatne w przyspieszeniu rozwarcia (przynajmniej u mnie tak było)
- byłam akurat w pokoju trzyosobowym, ale pokoiki także odnowione, przytulne
-i to by było chyba tyle plusów .......
Teraz -
- wybrałam poród rodzinny i bardzo się cieszę z tego wyboru-(gdyby nie mąż nie wiem jakbym zniosła ból), niestety-porodówka do porodów rodzinnych jest jedna, więc kiedy u mnie poród postępował szybciej niż u pani, która aktualnie zajmowała porodówkę, po prostu ją stamtąd "wyproszono" do innego pomieszczenia :(
- w czasie pierwszych skurczy wędrowałam z mężem po korytarzu, po którym plątało się pełno obcyh ludzi, również mężczyzn ... nie byłoby w tym nic nieprzyjemnego gdyby nie fakt, że tak wędrowałam aż do 5 cm rozwarcia, a wtedy bóle nie są już tak znośne i sytuacja wówczas stała sie dla mnie mało intymna, dopiero jak zaczęły się sączyć wody, stwierdzili, że chyba warto mnie umieścić na porodówce
- podczas porodu zostawiają kobietę samą :( nie miałam opłaconej położnej, więc moja biegała po całym oddziale i wbiegała tylko co kilkadziesiąt minut, żeby podkręcić oksytocynę (dlatego cieszyłam sie z obecności męza)
- nie uprzedzają o nacięciu krocza - zrobiono to u mnie automatycznie
- nie kładą dziecka na piersi, od razu zabrano mi malutką i przyniesiono dopiero na salę
- przeżyłam nieprzyjemne chwile podczas przystawiania małej do piersi, byłam pierworódką, ale niestety trafiłam na "zmianę" pielęgniarek, które nie wytłumaczyły mi na czym tak naprawdę karmienie polega, tłuczono tylko cały czas mantrę "karmienie na żądanie, karmienie na żądanie...."nikt jednak nie powiedział co mam robić ...dopiero wspominana p. waśko okazała serce dla początkującej matki i wszystko pięknie wyjaśniła
Mogłabym chyba przytaczać jeszcze wiele argumentów, które przemawiałyby przeciw, chociaż ogólnie moje najgorsez doświadczenia związane były z niemożliwością "wypchnięcia" mojej córeczki na świat :(
dlatego, mówcie co chcecie, potępiajcie, chwalcie, a ja i tak przy drugim dziecku decyduję się na cesarkę, ale niestety w Skwierzynie nie jest to możliwe.
zastanawiam się coraz bardziej nad Schwedt....