Czterolatek wyrzucony z przedszkola!!!

z Kraju i ze Świata.
Pisanie tylko dla zarejestrowanych użytkowników!

Moderatorzy: extreme, saba79

Czterolatek wyrzucony z przedszkola!!!

Postprzez malutka_8 » Cz kwi 16 2009, 09:56

Grześ jest inteligentny, wrażliwy, nieśmiały, poziomem intelektualnym znacznie przewyższa rówieśników. Bywa impulsywny. Kiedy miał 3,5 roku zrobił pierwszy krok na drodze edukacji. Poszedł do przedszkola.

Jednak po roku został z niego wyrzucony... Po dwóch latach mama Grzesia odważyła się o tym opowiedzieć. Dyrektor przedszkola w Piotrkowie Trybunalskim w tej sprawie milczy. Sprawą zajęło się kuratorium.

Grześ poszedł do przedszkola

Grześ poszedł do przedszkola, gdy miał 3,5 roku. Od zawsze był dzieckiem nieśmiałym. Jego rodzice, by zapewnić mu odpowiedni rozwój i możliwość spędzania czasu w środowisku rówieśników, posłali go do Przedszkola Samorządowego nr 8 w Piotrkowie Trybunalskim. Dlaczego właśnie tam? Ze względów technicznych. Placówka położona jest blisko miejsca zamieszkania chłopca. Jego mama nie posiada auta, ma drugie, maleńkie dziecko.

- Po miesiącu chodzenia mojego syna do przedszkola dowiedziałam się, że Grześ najpierw przez miesiąc płakał, a później zaczął bić dzieci. Natychmiast chciałam coś z tym zrobić. Udałam się prywatnie do psychologa, żeby nie czekać w kolejce. Chciałam natychmiastowej porady, bo nie akceptowałam zachowania mojego dziecka. Jego zachowanie uważałam wtedy za naganne, ale też nigdy nie zapomnę, jak zostaliśmy potraktowani przez przedszkole - mówi mama Grzesia, pani Renata.

- Codziennie byłam w przedszkolu, codziennie pytałam o zachowanie syna, starałam się wpłynąć na niego i usilnie szukałam przyczyny tej sytuacji. Nieraz słyszałam i widziałam, przychodząc do przedszkola po dziecko, jak mój syn był traktowany przez dzieci, np. przezywano go od szczura i nikt w przedszkolu na to nie reagował. Pani powiedziała, że nic takiego nie zauważyła, ale pewnego dnia poparła mnie niania. Potwierdziła, że tak rzeczywiście było. Grześ schodził komuś z drogi jak mu dokuczano do momentu, kiedy już nie wytrzymał (inny chłopiec mu dokuczał). O tym, że zauważyłam takie zachowania innych dzieci wobec mojego syna, postanowiłam porozmawiać z wychowawczynią. Ale nie na zasadzie skargi, tylko szukania przyczyny i rozwiązania. Uważałam, że po to moje dziecko poszło do przedszkola, żeby zetknęło się z różnymi zachowaniami - mówi pani Renata.

Sama przyznaje, że jej syn bywa impulsywny. Ale według opinii wystawionej przez psychologa z piotrkowskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, którego z własnej inicjatywy poprosiła o przebadanie dziecka - "istniejące zachowania należy wiązać z typową omawianego etapu rozwojowego impulsywnością, która może być poprawnie kanalizowana w toku właściwych oddziaływań dydaktyczno-wychowawczych".

Według matki syn zachowuje się tak tylko w środowisku przedszkolnym, ale nie był nigdy agresywny ani w stosunku do przedmiotów, ani do ludzi. - Poprosiłam wychowawczynię syna o numer telefonu, by być z nią w stałym kontakcie. Rozmawiałam potem z panią dyrektor, wręcz prosiłam, by ktoś zajął się moim dzieckiem, bo ono jest tam bardzo nieszczęśliwe. W przedszkolu powiedziano, że panie nie mają czasu zająć się moim dzieckiem. To było ważne, ale nie chodzi o to, by pani poświęcała mojemu dziecku czas, który należy poświęcić innym dzieciom, ale są przecież dzieci, które wymagają trochę innego podejścia. Psycholog w swojej opinii napisał, że żeby mieć poprawne relacje z Grzesiem, trzeba włożyć w to trochę wysiłku. Pani dyrektor powiedziała, że ona jest rozliczana przez innych rodziców z przerobionego materiału i nie ma czasu zająć się moim synem. Tak było przez pierwszy rok - relacjonuje pani Renata.

Po pewnym czasie, kiedy nie było poprawy w zachowaniu Grzesia, jego mama po raz kolejny postanowiła zasięgnąć płatnej porady psychologa, by pomóc swojemu dziecku. Ma żal, że w placówce nie powiedziano jej, że w takiej sytuacji powinna pójść do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i stamtąd zaczerpnąć dla siebie i wychowawców wytyczne, jak pracować z jej dzieckiem.

- Mnie nikt nie pokierował. Ja nie mam oporów przed szukaniem rady u różnych specjalistów, żeby pomóc dziecku. Pani dyrektor powiedziała, że w przyszłym roku będzie miała zajęcia w tej grupie i będzie starała się zająć Grzesiem. Zachowanie syna w przedszkolu nie zmieniło się, więc ja w nowym roku przedszkolnym znów poszłam do psychologa, a ten powiedział, że nie widzi współpracy między wychowawcą a Grzesiem - mówi pani Renata.

"Chłopiec zachowuje się niegrzecznie wobec innych dzieci: bije, gryzie, rzuca w nich (pisownia oryginalna - przyp. red.) klockami i zabawkami. Robi to z uśmiechem. Sprawia mu przyjemność, że krzywdzi dzieci" - oto fragment jednej z opinii wychowawczyni Grzesia.

- Próbowałam dowiedzieć się, dlaczego Grześ bił dzieci. Myślę że został odrzucony przez rówieśników, stąd taka reakcja. Syn jest nieśmiały, wrażliwy (to jest w opinii psychologa). On po to poszedł do przedszkola, by nauczyć się żyć w grupie, ale wymagał - być może - trochę większej pomocy, przynajmniej na początku. W nowym roku przedszkolnym, według opinii z przedszkola, zachowania Grzesia nadal były bardzo złe. Zaznaczam, że w tym czasie w innym środowisku takie zachowania w ogóle się nie zdarzały - mówi mama Grzesia.

Kropla przepełniła czarę

- Któregoś razu Grześ postanowił, że zabierze do przedszkola swoją ulubioną zabawkę, pająka Teklę, którego nazywał przyjacielem. Nigdy wcześniej nie chciał zabierać zabawek do przedszkola. Ucieszyłam się, bo pomyślałam, że może wreszcie zaczął traktować to miejsce przyjaźnie. Zabierał pająka przez trzy dni. Pewnego dnia pani postanowiła Grzesiowi zabrać zabawkę, bo on nią straszył inne dzieci. Grześ bardzo płakał. Zdenerwowane panie zadzwoniły do mnie, żebym zabrała dziecko, bo pani dyrektor ma nadciśnienie, a pani wychowawczyni ma problemy osobiste i nie życzą sobie takiego zachowania. Chciały, żebym je zrozumiała, ale one nie chciały zrozumieć mnie i mojego czterolatka, który po prostu wymagał pomocy.

Po tym incydencie chciałam dać dziecku kilka dni wolnych, bo to za dużo przeżyć. Zadzwoniłam do pani dyrektor, czy nie udostępni mi materiałów, bo chciałam popracować z dzieckiem w domu. Pani dyrektor - przy okazji!!! - poinformowała mnie, że dla mojego dziecka nie ma miejsca w przedszkolu. Poprosiłam o to na piśmie. Odmówiła mi i powiedziała: "to będzie tak, jakby pani miała zrezygnować". Dodała, że uzgadniała to z kuratorium. Zanim Grześ został wyrzucony, dzwoniłam do kuratorium z pytaniem, co mam zrobić z dzieckiem, które według mnie i psychologów, którzy udzielali mi porad, nie ma zaburzeń, lecz jest agresywne w przedszkolu. Pytałam, jak mam postępować, gdzie je posłać. Chciałam jeszcze raz zbadać dziecko. W kuratorium odpowiedziano mi, że te badania robi poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Chciałam pomóc swojemu dziecku dla dobra jego i innych dzieci, bo zdaję sobie sprawę, że jego zachowania w przedszkolu są niedopuszczalne.

Trafiłam do poradni i w międzyczasie poprosiłam o drugą opinię dotycząca Grzesia. Wychowawca powiedziała mi, że pani dyrektor odmówiła wydania opinii mojemu synowi. Po czym zadzwoniłam anonimowo do kuratorium i spytałam, czy przedszkole ma prawo odmówić wydania opinii o dziecku. Jak się okazało, nie ma prawa tego odmawiać. Mało tego, ma specjalne druki, żeby wydawać te opinie na nich. W przedszkolu dowiedziałam się, że druki zamknięte są w szafie na klucz. W kuratorium za którymś razem powiedziano mi, że ta sprawa powinna być zbadana, bo nie można wyrzucić dziecka ot tak, że są odpowiednie procedury. Trafiłam do rzecznika praw dziecka i tam szukałam pomocy. Otrzymałam też odpowiedź z kuratorium, że nie mogli pracować z moim dzieckiem, ponieważ nie było opinii z poradni. Ale skoro ja sama zasięgałam opinii płatnych, to nie miałabym tym bardziej nic przeciwko, żeby zbadać dziecko w poradni (zresztą zbadałam je w końcu na własną prośbę). Napisano tam też, że nie było współpracy z mojej strony, co jest bardzo krzywdzące dla nas. Jasia wyrzucono w październiku w 2007 roku. Dowiedziałam się o tym przez telefon - opowiada pani Renata.

Z mojego dziecka zrobiono potwora

- Grześ bardzo źle znosił słyszane negatywne opinie o sobie. Pani patrzyła na niego i mówiła o nim do mnie złe rzeczy. Widziała, że starał się nie robić tego, tłumaczył, że to był impuls. On jest mądrym dzieckiem i wie, co jest dobre, a co złe. Jemu było z tym źle, że tak robi, ale robił. Potrzebował pomocy, rodzina też, bo my wszyscy byliśmy tym bardzo przejęci. Codziennie rozmawiałam z nim w domu. Tłumaczył: mamo ja się staram i bardzo to przeżywał. Kiedy wychodził z przedszkola i nic złego się nie wydarzyło, nie zachował się źle, był bardzo zadowolony. Kiedy było inaczej - smutniał. Bicie kolegów nie sprawiało mu satysfakcji - jak to napisała wychowawczyni w opinii. Prosiłam panie, by w tych opiniach napisały wszystko o moim dziecku: jak wyglądają sytuacje, kiedy zachowuje się źle, co poprzedza te zachowania, co robi dobrze, czy zjada posiłki, czy sam korzysta z toalety. Prosiłam, ale nigdy nie napisały nic dobrego. Ja nie wiem, czy moje dziecko jadło w przedszkolu, nikt nic mi na ten temat nie mówił, chociaż prosiłam. Chciałam, by specjalista miał szerszy obraz i wyrobił sobie zdanie na temat tego, co dzieje się w przedszkolu. Ja mogłam mówić tylko o zachowaniu w domu.

Kuratorium zbadało tę sprawę

"Uchwałą rady pedagogicznej z dnia 26 września 2007 roku podjętą na nadzwyczajnym posiedzeniu skreślono Grzesia Kowalskiego z listy wychowanków, stwierdzając bezradność wobec uporczywego zakłócania spokoju i porządku zajęć oraz zachowań zagrażających innym przedszkolakom. Decyzję taką podjęto zgodnie z zapisem statutu placówki. Konsekwencją podjętej uchwały winna być wydana przez dyrektora placówki decyzja pisemna określająca możliwość i tryb odwołania się od niej. Tej formalności nie dopełniono. Zatem podjęta decyzja nie posiada mocy wykonawczej i dziecko nadal ma prawo uczęszczać do przedszkola" - napisał dyrektor Delegatury Kuratorium Oświaty w Piotrkowie Trybunalskim Andrzej Krych w piśmie z dnia 23.11.2007 roku do mamy Grzesia.

Jednak Grześ do tego przedszkola już nie wrócił.

- Cała rodzina bardzo przeżyła to, jak potraktowano naszego syna w tym pierwszym kontakcie z edukacją Przez to znalazłam się w szpitalu, byłam w siódmym miesiącu ciąży. Z mojego dziecka zrobiono potwora. Ja po tym przez kilka miesięcy wstydziłam się wychodzić na ulicę. To była dla mnie trauma. Mnie się wydawało, że mam dziecko łobuza, a sama jestem nieudolną matką, która takie dziecko wychowała. Takie miałam odczucia. Unikałam rozmów z rodzicami dzieci, które chodziły do tego samego przedszkola. W luźnej rozmowie z panią dyrektor doceniono moje starania, ale na piśmie było coś innego. Ta sytuacja wpłynęła na całą rodzinę bardzo źle. Nie mogliśmy unieść tego ciężaru. Posyłanie dziecka do przedszkola było dla mnie traumą, nie wiedziałam, co mam robić. Chodziło chwilę do innego przedszkola i mimo że jeszcze nie umiało wejść do grupy, nie było agresji i takich zachowań. Przedszkole to jedyne miejsce, gdzie dziecko może nauczyć się życia w grupie, bo teraz są małe rodziny. W wieku czterech lat mój syn został przekreślony. Boję się, że będzie miał uraz do szkoły. Dopiero niedawno trochę ochłonęłam, choć minęły dwa lata. Już przestałam siebie za to winić, bo do tej pory szukaliśmy winy w sobie, w dziecku. Pań z przedszkola nie winiłam przynajmniej przez jakiś czas. Teraz jednak uważam, że dziecko zostało źle potraktowane - jak śmieć, jak przedmiot. Nawet nie zastosowano procedur. Nie było nikogo, kto by nam pomógł. Czuję żal. To był początek edukacji mojego syna i bardzo się zawiodłam Chociaż córka ma dopiero nieco ponad rok, już myślę o tym, jak ona pójdzie do przedszkola, szkoły - opowiada pani Renata.

Sprawność intelektualna wyższa niż przeciętna

Napisał psycholog w jednej z opinii o Grzesiu. Dalej dodał: "Chłopiec dysponuje bogatym zasobem wiadomości ogólnych, ujawnia szerokie i oryginalne zainteresowania wykraczające poza obszary typowe dla aktywności poznawczej czterolatka. Poziom rozwoju wyższy niż przeciętny(...)W zachowaniu chłopca widoczne są symptomy znacznej wrażliwości emocjonalnej. Badany jest dzieckiem nieśmiałym, labilnym emocjonalnie, nawiązanie z nim poprawnej relacji interpersonalnej wymaga zaangażowania i wysiłku w początkowym okresie ustanawiającym interakcję(...)". W zaleceniach psycholog sugeruje kontakt z poradnią i pozostawienie chłopca w grupie rówieśników.

- Chcę, żeby moje dziecko się rozwijało, dużo czytamy. Grześ lubi filmy przyrodnicze, bajki na MiniMini i uwielbia budować rozmaite budowle, z czego tylko się da. Teraz chodzi do piotrkowskiej akademii dla dzieci w jego wieku. Nadal jest nieśmiały, ale problemów z nim nie ma żadnych. Panie akceptują go takim, jakim jest i on bardzo dobrze się tam czuje - mówi mama Grzesia.

Rodzice innych dzieci uczęszczających do akademii mówią o Grzesiu zgodnie: inteligentny, wrażliwy, nieśmiały.

- Grześ był na urodzinach u mojego syna. Od razu widać, że chłopiec jest indywidualistą. Według mnie to nic złego, wręcz przeciwnie. Na początku nie chciał uczestniczyć w zabawie z dziećmi, ale wystarczyło nie zmuszać go do niczego i wszystko było w porządku. Włączył się do zabawy i o żadnej agresji nie było mowy. Znam go zresztą od ponad roku i żadnych złych zachowań nie zauważyłam - mówi mama małego Iwa.

Po przedstawieniu stanowiska mamy Grzesia w tej sprawie próbowaliśmy zapytać o zdanie drugą stronę. Bezskutecznie. Dyrektor Przedszkola Samorządowego nr 8 nie chciała z nami rozmawiać. Powiedziała, że nie chce wracać do tego tematu i odłożyła słuchawkę.

Również w kuratorium nie uzyskaliśmy informacji na ten temat. Pojawił się problem techniczny. Specjaliści, którzy badali tę sprawę, albo zmienili miejsce pracy, albo stanowisko. Jedna z pracownic Delegatury w Piotrkowie Trybunalskim po wysłuchaniu historii (którą zna tylko z opowieści) stwierdziła, że dziecko nie powinno zostać wyrzucone. Zaznaczała jednak, że nie czytała dokumentów w tej sprawie.

Żałujemy, że nie mieliśmy szansy poznać argumentów drugiej strony w sprawie, mimo starań.

Mama Grzesia ma żal do instytucji. Po dwóch latach zdecydowała się opowiedzieć o doświadczeniu z placówką (bo dopiero teraz potrafi). Opowiedzieć ku przestrodze innym.

http://polskalokalna.pl/wiadomosci/lodzkie/news/czterolatek-wyrzucony-z-przedszkola,1290973,4503,2

:roll: :roll: :roll:
ObrazekObrazek
Avatar użytkownika
malutka_8
 
Posty: 21
Dołączył(a): Cz kwi 13 2006, 13:10

Re: Czterolatek wyrzucony z przedszkola!!!

Postprzez Gaba_S » Cz kwi 16 2009, 11:10

:roll:
Ciekawe czemu Grześ w połowie tekstu stał się Jasiem :eusa_think:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Avatar użytkownika
Gaba_S
 
Posty: 3824
Dołączył(a): So sie 28 2004, 00:00
Lokalizacja: Gdzieś, nie wiadomo do końca gdzie, ale zawsze RAZEM!!

Re: Czterolatek wyrzucony z przedszkola!!!

Postprzez malutka_8 » Cz kwi 16 2009, 19:56

Gaba_J napisał(a)::roll:
Ciekawe czemu Grześ w połowie tekstu stał się Jasiem :eusa_think:


Nawet nie zauważyłam :roll:
Moze do tekstu zmieniali imię dziecka i raz sie pomylili :)
ObrazekObrazek
Avatar użytkownika
malutka_8
 
Posty: 21
Dołączył(a): Cz kwi 13 2006, 13:10

Re: Czterolatek wyrzucony z przedszkola!!!

Postprzez aaaniaaa » N cze 14 2009, 00:25

biedne dziecko i matka !
nie jestem fanka instytucji zwanej przedszkolem :twisted:
mysle ze w kazdym przedskzolu, w kazdej grupie jest sporo takich Grzesiow :e_sad:
Obrazek
Avatar użytkownika
aaaniaaa
 
Posty: 17469
Dołączył(a): N sty 23 2005, 01:00
Lokalizacja: Zielona Góra


Powrót do Wiadomości...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 4 gości

cron