Chińszczyzna może zaszkodzić
Bielizna i odzież z krajów azjatyckich sprzedawane na naszych bazarach mogą być szkodliwe dla zdrowia. Do gabinetów dermatologów zgłaszają się pacjenci skarżący się na wysypki spowodowane barwnikami używanymi do farbowania tkanin. Tymczasem bielizna z Chin cieszy się sporym powodzeniem, bo jest kilkakrotnie tańsza od produktów krajowych.
– Kilka dni temu kupiłam na targu biustonosz. Założyłam go tylko raz. Na skórze pojawiły się swędząca wysypka i wypryski. Bardzo się boję, bo słyszałam, że barwniki stosowane do farbowania odzieży z Azji mogą być niebezpieczne dla zdrowia – mówi pani Marta, która od lat kupuje tanie ubrania na bazarach w Lublinie.
Lubelski oddział Inspekcji Handlowej regularnie sprawdza odzież sprowadzaną z Chin. Ostatnia kontrola w 2006 roku nie wykazała zawartości niebezpiecznych barwników. Mimo to kupowanie ubrań azjatyckich jest ryzykowne. Producenci używają farb z aminami, których duże stężenie może mieć działanie toksyczne. Polskie normy dopuszczają używanie farb z aminami, ale w niewielkiej ilości. Często skład podany na metce biustonosza czy koszulki z Azji niewiele ma wspólnego z prawdą.
– Zdarzają się pacjenci z objawami uczulenia na barwniki znajdujące się w odzieży. Szczególnie często uczula dwuchromian potasu, który pod wpływem potu powoduje wypryski skórne. Do odzieży niewiadomego pochodzenia należy podchodzić z dużą ostrożnością, zwłaszcza kiedy kupujemy ubrania dla dzieci – ostrzega dr Bogusław Wach z Przychodni Skórno-Wenerologicznej w Lublinie.
Prowadzone w całej Polsce kontrole jakości odzieży importowanej z Azji nie gwarantują, że kupiony przez nas biustonosz jest bezpieczny, bo sprawdzenie każdej przywiezionej partii jest niemożliwe.
– Te produkty są zdecydowanie bardziej ryzykowne niż krajowe lub uznanych marek. Nie dotyczy to tylko odzieży, ale też np. zabawek. Nasze kontrole nieraz wykazywały zawartość toksycznych substancji w produktach azjatyckich. Niska cena tych towarów idzie w parze ze złą jakością, a czasem nawet zagrożeniem dla zdrowia – mówi Bogdan Pietrzak, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie.
źr.: www.kurier.lublin.pl
przeżyłam to na własnej skórze :evil:
teraz omijam szerokim łukiem.