Gizmo napisał(a):Bardzo proszę , jeśli można - tu albo na priv - opowiedzcie mi o swoich złych doświadczeniach z pracodawcami, bardzo mnie takie przypadki interesują i są mi niezbędne do napisania tej pracy. Wiem, że niezbyt chętnie mówi się o takich sprawach na forum... ale mimo wszystko proszę.
Miałam problemy z ciążą od ok. 20 tc, więc bylam na zwolnieniu. Problemy były bardzo poważne, więc już do porodu do pracy nie wróciłam.
Oskar urodził się w bardzo złym stanie, więc oprócz macierzyńskiego wzięłam w firmie zaległy urlop za lata 2003 i 2004 (a był to już luty 2005). Wróciłam zatem w połowie marca 2005 i w piewszym dniu dostałam
wypowiedzenie. Jasna była przyczyna (o której mówiono wprost, ale nieoficjalnie), choć oficjalnie brzmiała, że nie umiem pracować w zespole i jednocześnie indywidualnie :shock: . Pracowałam wtedy na stanowisku specjalisty.
I tak oto
przesiedziałam w domu z Oskarem do kwietnia 2006. Raz było lepiej, raz gorzej. Znam uczucie bezsilności i braku wartości. Często nie czułam, że moje siedzenie w domu coś wnosi. Cieszyłam sie, że Oskar ma mamę, ale sama popadalam w depresję. Zastanawiałam się, czy Oskarowi jest taka mama przydatna: w domu, ale sfrustrowana.
Szukałam pracy, ale wtedy w Krakowie nie było o nią łatwo - teraz jest już dużo lepiej.
Dostałam pracę w firmie z branży nieruchomości, jednej z najlepszych, znów na stanowisku specjalisty. Spełniło się moje marzenie, bo juz od studiów chciałam mieć choć najmniejszy wpływ na swoje miasto, więc praca u dewelopera na to pozwalała. Wcześniej - pomimo starań - pracy w takiej branży nie dostawałam.
To była szansa. Szybko okazało się, że wszyscy są ze mnie zadowoleni, że mam zapał i głowę na karku :oops: . Moje dziecko może nie było powodem do radości w firmie (bo wiadomo, że czasem musiałam wziąć opiekę czy wcześniej wyjść), ale nie nadużywałam tego argumentu. Nie jest więc też przeszkodą. Awansowałam już w grudniu na starszego specjalistę. A od lipca jestem dyrektorem.
Tak, robię karierę. Czasem pewnie kosztem wyrzeczeń. Jestem także przykładem, jak nieszczęście (bo tak to było w marcu 2005) może przyczynić się do odmiany losu na plus. W tamtej firmie byłam nikim, tu jestem doceniana.
Dodam jeszcze tylko od siebie:
znam smak poświęcania się rodzinie (czyli siedzenia w domu ;) ),
znam smak tylko pracy zawodowej,
znam wreszcie i smak kariery. Obiektywnie stwierdzam, że
we wszystkim jest to COŚ, każdy z tych stanów jest wartościowy. Ja wybieram jeszcze karierę, ale nie zarzekam się, czy potrwa to wiecznie.
Chcę mieć jeszcze drugie dziecko i zdecyduję się na nie na pewno (już były próby, ale kilka miesięcy nic nie wychodziło :oops:). Teraz robię to, co kocham: mam wpływ na swoje miasto, razem z architektami projektuję budynki; po godzinach jestem mamą i żoną. I chcę, aby jeszcze chwilę to potrwało - bo jeśli mieliby mnie zwolnić za drugie dziecko, to chcę wiedzieć, że zrobiłam wszystko, aby zawodowo coś osiągnąć. A potem będzie tylko łatwiej znaleźć kolejną pracę. Finansowo nie damy rady pociągnąć z jednej pensji, ale dzięki tej pracy być może będzie nas stać na ryzyko (no cóż, odłożymy na to :lol:).
Mam nadzieję, że dość jasno udało mi się przedstawić moją sytuację.
GIZMO, jeśli mogę Ci być pomocna, to bardzo chętnie :D.
Pozdrawiam!
PS. ta kariera odbija się jeszcze na czymś, na noworodku ;) :lol: